Za czasów gdy nie było internetu, a telewizja tylko dwa programy oferowała, w tym oba od godziny czwartej po południu, po wsiach jeździło objazdowe kino. Pewnego razu przybyło też do Zasowa. Wieść szybko poszła po okolicy, że film „Rój” będzie wyświetlany.
Jako miejsce projekcji filmu wybrano salę w lokalnej remizie, gdzie na ścianie zawieszono białe płótno mające służyć za ekran. Było ono cienkie, przebijały przez nie wzory ze ściany, ale po kilkunastu minutach oglądania filmu nikt już na to uwagi nie zwracał skupiony na akcji filmu.
Seans zaplanowano na sobotę, późnym wieczorem. Jako, że był to czas letni więc godzinę wyświetlania filmu wyznaczono na 22.00. O tej porze było już ciemno i nie było konieczności zaciemniania okiem sali.
Gdy ten etap się zakończył włączono wreszcie film „Rój”, na którym mordercze pszczoły napadały na Bogu ducha winne dzieci, kobiety i mężczyzn. Cisza była na sali jak makiem zasiał, bo chociaż część widowni znała już fabułę z opowieści tych, którzy wcześniej gdzieś już to dzieło mieli okazję obejrzeć, to zdecydowana większość film widziała po raz pierwszy. Napięcie na sali było ogromne. Z ulgą przyjęto szczęśliwe zakończenie „Roju” w trakcie którego tysiące agresywnych pszczół zginęło w ogniu podpalonej na morzu ropy.Objazdowe kina były jednym z elementów socjalistycznej rzeczywistości. Odwiedzały one małe wsie wyświetlając znane dzieła filmowe dostępne tylko w kinach w większych miastach. Chociaż w pobliskiej Dębicy w tym czasie działały cztery kina, to z Zasowa czy okolicznych miejscowości niewiele osób wybierało się na seansy. Bo na wsi czas inaczej się liczyło, a PKS jeździły rzadko, zwłaszcza po południami i do miasta dojazd był utrudniony. Kontakt z wielką sztuką filmową zapewniały takie właśnie objazdowe kina, jak to które pewnego lata zajechało do Zasowa.