Stara Dębica

Kiedyś opalałyśmy się na dachach bloków… Dziś dziewczyny boją się dronów

Za czasów nieboszczki komuny dachy bloków na dębickich osiedlach nie były tak rygorystycznie pozamykane jak teraz. Latem, zwłaszcza w upalne dni miejsca te chętnie były wykorzystywane jako … miejsce do opalania. Dziś to nie do pomyślenia, bo często nad osiedlami latają drony, a i komórki mają niezłe aparaty potrafiące zrobić dobre zdjęcie z dużej odległości. Ale kiedyś…

Kiedyś nie było telefonów, dronów czy innych urządzeń rejestrujących obraz. W ogóle telefony był rzadkością w domach, fotografowanie aparatami było sztuką dla wtajemniczonych, a i też czasy były inne.

W tych to czasach dachy bloków nie były tak pilnie strzeżonymi miejscami jak obecnie. Wtajemniczeni wiedzieli, gdzie są otwarte włazy na dach, do klatek dostać się było bajecznie łatwo bo nie było wtedy domofonów i każdy mógł do nich swobodnie wejść.

-Na osiedlu Iglopolowskim opalanie się na dachach to było dość powszechne zjawisko – wspomina nasz Czytelnik. Dziewczyny czuły się bezpieczne bo to dość wysokie budynki i nikt ich nie mógł zobaczyć. Często opalały się toples! Czasem nawet bardziej niż toples!

Opalające się nastolatki można było spotkać też na dachach bloków na Osiedlu Manifestu Lipcowego.
-Tam było fajnie widać dachy i opalające się niewiasty z kamienic przy Rynku. Pewnie te panny zdawały sobie z tego sprawę bo nigdy nie przyłapano je, aby opalały się bez biustonoszy – wspomina inny mieszkaniec Dębicy pamiętający te czasy. Ale na tych blokach bliżej dworca to różnie bywało.

Na Osiedlu Głowackiego i Fredry też bywało różnie.
-Nie jest wielką tajemnicą, że opalaliśmy się tam z koleżankami – mówi była już mieszkanka bloku z tego Osiedla. Jak? Niech to zostanie już naszą tajemnicą – uśmiecha się tajemniczo dziewczyna.
Teraz pewnie ten zwyczaj już nie istnieje. A może się mylimy? W końcu lato wciąż trwa i ma swoje tajemnice.

Shares