Stara Dębica

Jak Antek z Chotowej pierwszy raz na własne oczy hazybona zobaczył, a Maciej z Lipin w pole ze strachu przed nim uciekał

Pewnego dnia rankiem Antek, po tym wielkim obiciu jakiego z rąk chłopów z Jodłowej doznał, doszedł do siebie. Anulki akurat w domu nie było, bo robotę jakąś miała w ogrodzie. Zwlókł się z łóżka, dziwiąc się, bo chałupy i obejścia nie rozpoznał. Usiadł na progu chałupy i twarz do słońca wystawił. Nagle, hen gdzieś daleko na horyzoncie słup dymu dostrzegł. Oczy przetarł zdumiony, bo dym ten przesuwał się jakby żywy był. Antek nigdy czegoś takiego nie widział, toteż zaraz myśl mu do głowy przyszła, że to piekło samo do niego jedzie, żeby duszę jego zabrać. Padł na ziemię i zaczął w myślach słów modlitwy szukać, żeby o ocalenie błagać. Na ten widok Anulka nadeszła i bardzo się zdumiała.

-Diabeł, diabeł po mnie jedzie! – łkał Antek przerażony. Duszę mi zabierze! Matko Boska! Ratuj mnie grzesznego! Anioły święte!
-Żaden to diabeł, ino hajzybon – Anulka rzekła do niego. Hajzybon w dalekie strony jedzie i to on tak z komina kurzy!
Popatrzył Antek na Anulke co koło niego była i tak nie za bardzo wiedział kim ona jest, ani gdzie on sam jest.



– A to nie sam Lucyfer po mnie grzesznika z ogniem piekielnym jedzie? – spytał dziewczyny niepewnie, ale z nadzieją ocalenia od wiecznej męki.

-A nie, gdzieby tam! – zaprzeczyła Anulka. Maszyna ino taka, po żelaznych szynach jedzie. Dymi i ogniste skry sypie. Żaden to Lucyfer.
Antek, który z lękiem wciąż patrzył na dym na horyzoncie, znak krzyża na piesi zamaszysty czynił raz za razem. Anulka na to ze śmiechem patrzyła, bo widok był taki do śmiechu. Chłop wielki jak dąb z brodą co podczas tej niemocy już na kilka palców urosła, z lękiem na słup dymu na horyzoncie patrzy i drżącymi rękami żegna się roztrzęsiony.

Jakoś Antek uwierzył, że żadne piekło na razie się o niego nie upomni i spokojniejszy się stał, ale raz za razem trwożnie patrzył na horyzont, czy aby po niego ognisty Lucyfer nie jedzie.
Anulka tymczasem z chałupy gazetę przyniosła, co to ją z przyborowskiego dworu od państwa dostała i Antkowi pokazała jak hajzybon, czyli lokomotywa wygląda. Antek, który czytać nie umiał i gazety drukowanej w ręku nigdy nie miał ze zdumieniem patrzył na zdjęcie.
-Jak to tak? – pytał Anulki. Samo to jedzie? A co go tak pcha lub ciągnie?
-Tam ogień w środku okrutny jest i to on pcha hayzybona do przodu – tłumaczyła mu dziewczyna. Ogień, i z niego ten dym na niebie i on od tego ognia jedzie.

Antek, który ogień znał, ale z pieca czy ogniska na polu, za nic nie mógł uwierzyć, że to dzięki niemu ta piekielna maszyna jedzie.
Wtem gdzieś od Dębicy dał się słyszeć głośny gwizd. Nadjeżdżający od miasta pociąg zbliżając się do mostu na Wisłoce dał głośny sygnał. Dym z komina buchał gęsty w niebo. Antek na ten widok zbladł na twarzy, ale Anulka mocno go za rękę chwyciła. Za to Maciej skamieniał z przerażenia i mowę mu z miejsca odjęło.
-Antychryst! Antychryst jedzie… – szeptał zbielałymi wargami. Matko Najświętsza! Ratuj duszę moją!
Pociąg z hałasem wjeżdżał już na most. Antek z Anulką zeszli z nasypu na kilkanaście kroków. Maciej na ten widok odzyskał władzę w nogach i panicznym biegiem puścił się przez pola, byle dalej od torów. Leciał, potykając się o bruzdy. Czapkę zgubił i o konia z wozem nie dbał zupełnie, byle dalej od tej piekielnej maszyny co ani chybi po duszę jego jedzie.

-Antychryst! Ludzie Antychryst! Uciekajta! – krzyczał przerażony.
Antkowi też na ten widok ze strachu nogi się w kolanach ugięły, ale Anulka mocno go trzymała za rękę. Co rusz tylko znak krzyża na piersi czynił, bo widok był straszny dla niego. Oto przed jego oczami z wielkim łoskotem po żelaznych szynach toczył się sam diabeł ognisty ciągnąc za sobą wagony z ludźmi w środku, którzy ciekawie wyglądali przez okna.

-To i ludzie w tym ogniu jadą!?- spytał przerażony Anulki. To one w tym ogniu siedzą i nie spalą się?
Pociąg już ich minął, a dziewczyna tłumaczyła Antkowi, że w wagonach gdzie ludzie siedzą nie ma ognia. Że ten ogień tylko w hajzybonie, czyli lokomotywie jest. A w tamtych wagonach ognia nie ma. Ludzie sobie wygodnie siedzą i nic im nie zagraża.

CDN

Pierwszą część historii Antka i Anulki można przeczytać tutaj


Shares