Stara Dębica

Księżna Helena Jabłonowska. Uratowała setki więźniów z obozu w Pustkowie. Po wojnie komuniści wypędzili ją z rodzinnego domu w Przyborowiu.

Niedaleko Dębicy w Przyborowiu, kilkaset metrów od głównej drogi można natknąć się na opuszczone ruiny w otoczeniu zaniedbanego parku. To rodzinny dom księżnej Heleny Jabłonowskiej, która w czasie ostatniej wojny ocaliła tysiące ludzi.

Dwór w Przyborowiu. Stan z roku 2023.

Księżna Helena Jabłonowska, z domu hrabianka Rey przyszła na świat czwartego stycznia 1895 r., w Andrychowie jako córka Mikołaja Reya z Przyborowa i Marii – hrabianki z Bobrowskich. Otrzymała bardzo staranne wykształcenie. Uczyła się w Jarosławiu, w szkole sióstr Niepokalanek. Mała Helena otrzymała również bardzo dobre wychowanie patriotyczne. Jej dom rodzinny był ostoją polskości. Z domu też wyniosła wrażliwość na krzywdę drugiego człowieka, obok której nie mogła przejść obojętnie.

Rodzina Jabłonowskich. Helena Jabłonowska wraz z mężem Józefem oraz dziećmi: Stanisławem i Andrzejem.

W czasie I Wojny Światowej organizowała kursy gospodarcze dla dziewcząt. Wspierała finansowo Legiony Piłsudskiego a przebywając w Wiedniu opiekowała się polskimi uchodźcami. W Szwajcarii brała udział w pracach tamtejszego Komitetu Polskiego. Tam poznała ks. Józefa Jabłonowskiego z Dłohego herbu Prus. 18 września 1917 r. poślubiła go i razem zamieszkali w Przyborowie. Z tego małżeństwa urodziła się czwórka dzieci: Stanisław (1918-2000), Andrzej (1919-1944), Krzysztof (1925-1983) i córka Maria Michalina (1925-1992).

Ale Helena Jabłonowska nie zajmowała się tylko swoją rodziną. W dwudziestoleciu międzywojennym była prezesem Akcji Katolickiej i Sodalicji Mariańskiej. Inicjowała i pomagała organizować ochronki, w których dzieci wiejskie otrzymywały opiekę i wyżywienie, podczas gdy matki uczestniczyły w pracach rolnych.
II Wojna Światowa zastała ją i jej rodzinę w Przyborowiu. Hitlerowskie rządy w okupowanej Polsce były dla niej szokiem. Nie mogła się pogodzić z krzywdą jakiej doznawały setki niewinnych ludzi. Pewnego razu udała się do komendanta obozu w Pustkowie. Rozmawiała z nim w jego ojczystym języku, którym biegle władała. W trakcie rozmowy poprosiła o wyrażenie zgody na dokarmianie więźniów w obozie. Ku zaskoczeniu wielu komendant nie odmówił jej prośbie. Od tej pory razem ze swoją córką Marysią organizowała zbiórkę żywności wśród okolicznych mieszkańców, którą raz w tygodniu zawoziła dla więźniów w Pustkowie. Furmanem był wówczas jej syn Andrzej, żołnierz AK z placówki Zapalnik. Pomoc, którą organizowała księżna obejmowała nie tylko dostarczanie żywności. Pośredniczyła w przekazywaniu listów i grypsów od więźniów, wielu z nich udało się wyciągnąć z obozu. Im ocaliła życie. Więźniowie nazywali ją „Naszą Matką”.

Jabłonowska próbowała także zebrać wiadomości o ilości i stanie więźniów oraz funkcjonowaniu obozu. Zbierała też informacje o pobliskim poligonie rakietowym na którym Niemcy testowali swoją broń V-1 i V-2. Dane te przekazywała dowództwu AK.

Działalność księżnej nie ograniczała się tylko do pomocy więźniom. W swoim dworze w Przyborowie przetrzymywała wiele rodzin wysiedlonych przez Niemców z terenów dzisiejszej zachodniej Polski. Pomagała rodzinom żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego, poległych lub więzionych w obozach jenieckich. Jej dom był również schronieniem dla osób poszukiwanych przez okupanta. Nie wahała się nieść pomocy, każdemu napotkanemu człowiekowi.

Jedną z jej najbardziej słynnych akcji było samowolne uwolnienie grupy mieszkańców Gumnisk, którzy załadowani na ciężarówki czekali na wywózkę. Samochody stały przed budynkiem ówczesnego starostwa. Księżna, która znalazła się tam przypadkowo, powodowana impulsem otworzyła bramę i drzwi samochodów. Więźniowie korzystając z zamieszania rozbiegli się po mieście. Niemcom udało się złapać tylko 11 osób. Okupanci byli wściekli, ale jedyną karą jaka ją wówczas spotkała było odwołanie jej z funkcji przewodniczącej Rady Głównej Opiekuńczej w Dębicy. Decyzja ta zresztą nigdy nie weszła życie.

Dwór Jabłonowskich w Przyborowiu po zakończeniu II wojny światowej.

W sierpniu 1944 roku w wyniku działań wojennych dwór oraz zabudowania folwarczne w Przyborowie zostały zniszczone. Księżna razem z 300 osobami przez kilka tygodni pozostawała w ukryciu w piwnicach i zabudowaniach gospodarczych. Nikomu nic się nie stało.

Podczas akcji „Burza” zginął jej syn Andrzej. Został zastrzelony przez Niemców gdy niósł na plecach rannego kolegę. Po zakończeniu działań wojennych księżna wróciła do swojego domu rodzinnego w Przyborowiu. Nowa władza jednak nie pozwoliła jej pozostać w swoim rodzinnym majątku, chociaż zbierano podpisy wśród ocalonych przez nią ludzi pod apelem aby pozwolono jej tam mieszkać. Dębiccy komuniści byli jednak nieugięci i księżna musiała opuścić swój dom. Zamieszkała w Krakowie. Nigdy nie skarżyła się na swój los. Często mówiła, że komu wiele dano od tego wiele się wymaga. Zmarła w 1977 roku w Krakowie. Została pochowana w Straszęcinie w rodzinnej kapilicy na przykościelnym cmentarzu.
Kilka lat temu jej imieniem nazwano Europejskie Centrum Pamięci i Pojednania w Pustkowie Osiedlu. W rodzinnym Przyborowie nie ma nawet małej tabliczki informującej, że pochodziła z tej miejscowości.

Krzysztof Czuchra

Shares